piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 12


Jessica
Przez cały następny miesiąc spotykałam się z Niallem bardzo często. Nawet kilka razy nocowałam u niego, żeby utwierdzić jego przyjaciół w przekonaniu, że naprawdę się umawiamy. Zawsze gdy byłam u chłopaków, Zayn odzywał się do mnie jak najmniej, wychodził z pokoju, albo totalnie mnie olewał. Swojego blond przyjaciela traktował tak samo. No cóż, myślał, że to przez niego z nim zerwałam.
Teraz leżałam w łóżku Nialla, on poszedł chyba zjeść śniadanie. Przez cały ten czas „randkowania” naprawdę się zaprzyjaźniliśmy. Fajnie się z nim gadało i był uroczy. Widać było, że zależy mu na Loganie. Nagle, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Niall, nie musisz pukać do swojego pokoju, sieroto! –krzyknęłam ze śmiechem. Drzwi otworzyły się, ale zamiast blondyna zobaczyłam Sky.
-A, to ty. Co tam? –zapytałam. Szatynka weszła do pokoju i delikatnie zamknęła drzwi.
-Muszę z tobą pogadać. –wyznała. Podniosłam się do pozycji siedzącej i dałam znak by mówiła dalej. –Boję się, ze mogę… Że chyba… Możliwe, że jestem w ciąży. –wydusiła.
-Kurwa. –błyskotliwie powiedziałam. –Z Louisem, tak?
-No jasne. –popatrzyła na mnie jak na wariatkę. –Znaczy, nie jestem na 100 procent pewna, ze jestem w ciąży, ale… Odkąd skończył mi się szlaban praktycznie cały czas, gdy nie jestem w szkole, spędzam z Louisem. No i , wiesz, często, ekheem, ze sobą spaliśmy.
-A zabezpieczaliście się?
-Zazwyczaj…
-ZAZWYCZAJ?! Czy to naprawdę JA muszę ci mówić o BEZPIECZNYM seksie?  
-A ty z Niallem zawsze macie przy sobie prezerwatywy? Przecież czasem musi was ponieść tak, no wiesz!
-Ja z Niallem, ZAWSZE się zabezpieczamy. –skłamałam, no bo przecież nie sypiam z blondynem. –Wracając do ciebie, co zamierzasz zrobić?
-Chyba powinnam zostawić Louisa… Nie chcę niszczyć mu kariery i w ogóle…
-CO? To najgłupsza rzecz jaką możesz zrobić!
-A co mam robić? –zapytała Sky, ale przerwał jej Niall, który właśnie wszedł do pokoju.
-O czym gadacie?
-Sky jest chyba w ciąży. –wypaliłam. Szatynka spojrzała na mnie z wyrzutem. Wzruszyłam ramionami. –To mój chłopak, jesteśmy ze sobą szczerzy.  –powiedziałam. Niall, pamiętając o swojej roli wskoczył na łóżko, usiadł obok mnie i objął.
-Z Louisem, tak?
-TAK! –krzyknęła. –Myślicie, że kim ja jestem…
-No dobra…
-I co chcesz zrobić? –zapytał Horan.
-Ona chce rzucić Louisa! –wytknęłam jej. –Powiedz, ze to najgorsza rzecz jaką może zrobić!
-Może chce go chronić. Nie każdy jest gotowy zostać tatą.
-Masz szczęście, ze tobie to nie grozi! –miałam oczywiście na myśli jego i Logana…
-O co wam chodzi? –zapytała zdezorientowana Scarlett. –Myślicie, że wam nie może zdarzyć się wpadka?
-Eee… No wiesz, MY się zabezpieczamy. –rzuciłam. –Znaczy, wiem, ze to nie daje 100% pewności, ale jednak…
-Skończ. Niall, myślisz, że dobrze bym zrobiła rzucając Louisa?
-Nie oceniam, ale nie uważam, ze to najgorszy pomysł.
-Niall, jak możesz! –krzyknęłam. –Powinnaś z nim porozmawiać. –poradziłam.
-Ale to może go załamać. –odparła. –a wtedy jego kariera…
-No tak. –skrzywiłam się. –Kariera jest najważniejsza. Aż tak, że musisz ranić osoby, które kochasz. –rzuciłam, patrząc wymownie na Nialla. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami i poszłam zapalić papierosa.

Scarlett
Jess wyszła z pokoju, a Niall dawał mi swoje złote rady.
-Chyba na prawdę powinnam mu nic nie mówić.
-Zrobisz jak uważasz. – westchnął  Niall.
-To mu zaszkodzi. Louis nie jest gotowy żeby zostać ojcem. - w tym momencie do pokoju wszedł Liam. Bez pukania. Prostak.
-Kto zostanie ojcem? - zapytał.
-Wygląda na to, że Louis.. - odparł Niall.
-Czy wy zawsze musicie wszystko wygadać?! - uniosłam się.
-Harryy! - zawołał go Liam, a Loczek zaraz się zjawił.
-Co jest? - zapytał.
-Sky jest w ciąży - oznajmił Liam. Tak po prostu!
-Z Louisem? - zapytał ponownie Harry.
-Masz jakieś wątpliwości? - rzuciłam ze złością.
-Upewniam się tylko. Co teraz zrobisz?
-Nie mam pojęcia. - odparłam brodę na rękach.
-Nie to żebym wam źle życzył, ale Louis nie jest gotowy. - powiedział Loczek, usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
-Nie wiem jak sobie bez niego poradzę, będzie mi bez niego ciężko.
-Jeśli go kochasz to mu tego nie mów. - powiedział Harold i wyszedł z pokoju. Wyszłam zaraz po nim, poszłam do pokoju Louisa. Popatrzyłam na niego. Jeszcze spał. Był taki uroczy. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy porozrzucane po całym pokoju. Z kieszeni torby wyjęłam kartkę i długopis, po czym zaczęłam pisać list, który zamierzałam zostawić Louiemu obok łóżka.

Kochany  Drogi Lou!
Piszę to, bo chcę się pożegnać. Nawet nie wiesz jak mi trudno, ale to dla twojego dobra. Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał, bo bardzo mi na tobie zależy. Nie chcę cię  opuszczać, ale tak będzie lepiej. Nie kontaktuj się ze mną. To nie ma sensu. Na koniec chcę tylko żebyś wiedział, że bardzo cię k

-Cześć kotku, co robisz? –usłyszałam głos. Drgnęłam i szybko schowałam list za plecami.
-Hej. –uśmiechnęłam się blado. –Nic takiego. Po prostu musze iść do domu. –zgięłam kartkę w ręku i dyskretnie rzuciłam pod szafę. I tak tego nie znajdzie, bałaganiarz.
-Wpadnę do ciebie wieczorem. –uśmiechnął się, chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował.
-Jasne, pa. –pożegnałam się i wyszłam. Kurza Melodia!

Jessica
Zdenerwowana wyszłam na taras i oparłam się o balustradę. Czy oni są głupi? Jakby kariera, a nie dziecko była najważniejsza. Westchnęłam.
-Problemy w raju? –usłyszałam.  Obok stał Zayn, którego najwyraźniej nie zauważyłam. Serce podskoczyło mi w piersi. Tak chciałabym się do niego przytulić, dotknąć go, cokolwiek. Ale przecież nie mogłam.
-Scarlett jest w ciąży. – powiedziałam. On drgnął, czekając na dalszą część historii. –Nie chce powiedzieć Louisowi. Zamierza go zostawić, nie mówiąc słowa.
-To go złamie! –prawie krzyknął. –Nie powinna tego robić. –dokończył. Wzruszyłam ramionami. Chwilę staliśmy w ciszy. Później Zayn chyba przypomniał sobie, że mnie unika i chciał wyjść, ale powstrzymałam go.
-Nie musisz się tak zachowywać. –wytknęłam mu.
-Jak?
-Jakby przebywanie obok mnie było czymś trudnym.
-To jest trudne. Przebywanie z tobą w jednym pomieszczeniu i to, że nie mogę cię pocałować, potrzymać za rękę, albo po prostu być, dobija mnie. Boli mnie, gdy patrzę jak ty i Niall to robicie. Gdy śmiejecie się, rozmawiacie i pokazujecie się w telewizji. Wiesz jak was nazywają? Ness. Po prostu boję się, że pewnego dnia się nie powstrzymam i przywalę w mordę mojemu przyjacielowi. –powiedział cicho i wyszedł.
Kurwa, kurwa, kurwa! Mój plan nie działał. On miał o mnie zapomnieć i żyć szczęśliwie! Kurwa.
Najgorsze było to, że ja też nadal coś do  niego czułam.


                                                                  ***
Się nie udało z komentarzami, przykro :(  Ale i tak dzięki, ze czytacie :D
Szczególnie dziękujemy wiernej nam (jak zawsze) Natalii - świetnej spamerce, która dodała masę komów pod ostatnim postem :D
Teraz wakacje i wyjazdy, więc nie będziemy miały czasu wstawiać kolejnych (sorki).
Do zobaczyska we wrześniu (chyba że zechce nam się pisać wcześniej)
ENJOY
S - J

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 11


Jessica
Minął miesiąc od pogrzebu Ashley. W tym właśnie miesiącu wszystko się popierdoliło i przekręciło o 180 stopni. Nic nie było takie samo. Wszyscy się zmieniliśmy, mniej lub więcej.
Ja, całe dnie, gdy nie siedziałam w szkole, włóczyłam się po Londynie, otępiała, jakby uszło ze mnie całe życie. Mój ojciec znowu wyjechał, spędził ze mną tylko dwa dni i jak najszybciej zabrał się stąd, żeby nie musieć patrzeć na swoją nieszczęśliwą córeczkę, która tak przypominała mu mamę.
Logan cały czas gdzieś znikał. Ale to dobrze, nie miałam ochoty rozmawiać. Dzięki tym unikom mogłam udawać, że wszystko jest w porządku. On rozgryzłby mnie w pięć sekund. Strasznie się zmienił. Nie nosił już poszarpanych dżinsów, glanów, długich włosów. Zamienił to na rurki, trampki i krótkie włosy. 
Scarlett nie dało się złapać, zaraz po szkole wracała do domu, dostała szlaban.
Zayn cały czas próbował się ze mną skontaktować, czekał na mnie pod szkołą, nachodził, dzwonił. Nic z tego. Nie dałam mu nawet szansy, żeby pogadać. Tak będzie lepiej, Malik jest miły, zabawny, przystojny i sławny. Po co mu ktoś taki jak ja? Cały czas czuję się zgubiona. Krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy.
To wszystko wina Ashley. Pierdolona egoistka! Nienawidzę jej za to, że umarła. Zostawiła wszystkich, którzy jej potrzebowali. Tchórz! Uciekła od wszystkich problemów, od życia. Chciałabym żeby wróciła.
Rozmyślałam tak siedząc na parapecie przy oknie, patrząc na deszcz uderzający o szyby. Chciałam żeby wszystko wróciło do normy, do tego co było jeszcze miesiąc temu. Ale nie mogło. Prawda jest taka, że wszyscy chcemy wrócić do siebie, ale boimy się, że po drodze kogoś zranimy jeszcze bardziej niż ranimy teraz.
Wstałam powoli z parapetu, założyłam glany i skórę i wyszłam z domu. Był wieczór, księżyc zasłoniły chmury, deszcz lekko kropił. Kroczyłam wzdłuż ciemnej ulicy, aż zobaczyłam wielką bramę prowadzącą na rozświetlony od blasku zniczy cmentarz. Skierowałam się do najnowszej alejki, odnalazłam grób , którego szukałam i usiadłam na ławeczce przed nim. Z kieszeni kurtki wyciągnęłam papierosy, wzięłam jednego i zapaliłam. Siedziałam tam długo, mokra od deszczu, z rozmytym makijażem, szlochając. Tak, płakałam. Wszystkie te łzy wstrzymywane przez miesiąc popłynęły ciurkiem. Ale dzięki deszczowi, nie mogłam rozróżnić prawdziwych łez od kropel wody. Nagle, poczułam, że ktoś siada obok mnie. Podniosłam oczy. Zayn.
-Dawno cię nie widziałem. –powiedział cicho. –Ani Logana, ani Sky. Zastanawiamy się z chłopakami co z wami jest. Długo się nie odzywacie. Zacząłem się martwić.
-Niepotrzebnie. Świetnie sobie radzimy. –skłamałam.
-Na pewno. –skrzywił się. –Dlaczego mnie unikasz?
-Nie unikam cię. –kolejne kłamstwo.  –Po prostu… Po co dłużej udawać?
-Udawać co?   -na twarzy Zayna pojawiło się niezrozumienie.
-Że to ma sens. Ty i ja. Ktoś w górze robi sobie z nas żarty.
-Może ktoś w górze uważa, że jesteśmy sobie potrzebni? –powiedział i delikatnie dotknął mojej ręki. Nie cofnęłam jej. Przysunął swoją twarz do mojej. Patrzyliśmy sobie w oczy. Zayn objął moją twarz i delikatnie pocałował. Zaraz potem puścił i znowu spojrzał mi w oczy.
-Powiedz, że ci na mnie nie zależy. Że tego nie chcesz. Powiedz to, a odejdę. –szepnął.
-Nie mogę. Wiesz, że nie mogę. –odpowiedziałam. –Ale jesteś dla mnie za dobry! Nie zasługuję na takiego kogoś. A ty nie zasługujesz na to, żeby się ze mną tak męczyć. Ile już dramatów przeżyłeś odkąd się znamy? Beze mnie życie jest prostsze.
-Może jest. Ale ja nie chcę prostego życia. Chcę życie z tobą. Nawet jeśli to będzie oznaczało miliony dramatów, problemów i nieporozumień.
-Ale, ja kogoś mam. –skłamałam. –Spotykam się z kimś.
-Co? Nie widzisz, że zależy mi na tobie?
-Widzę. I to mnie martwi. - wstałam z ławki i pocałowałam Zayna lekko w policzek. Odeszłam wolnym krokiem, a łzy znowu zaczęły płynąć.

Scarlett
Dzisiaj skończył mi się szlaban, więc od razu zadzwoniłam do Louisa. Zaprosił mnie na randkę.
Myślałam, że pójdziemy do jakiegoś klubu lub do niego, ale on prowadził mnie przez jakieś zadupie może pół godziny. Kiedy doszliśmy na miejsce zobaczyłam basen.
-Kreatywnie, ale mogłeś mnie uprzedzić żebym wzięła bikini.
-Jak dla mnie możesz pływać bez. - uśmiechnął się łobuzersko i zaczął majstrować przy zamku od tylnych drzwi, przez które kiedyś wchodziliśmy z Jess i chłopakami. Niestety Lou nie był tak zręczny jak Logan i nie poradził sobie z tym tak sprawnie, ale jednak weszliśmy na basen. Louis wybił okno kamieniem. Kiedy znaleźliśmy się w środku zaczęłam się śmiać, a Loui stanął przerażony. Basen był pusty.
-No to się pokąpiemy. - rzuciłam.
-Dlaczego tu nie ma wody? Jestem idiotą. - powiedział Tomlinson.
-Jesteś Lou. – odparłam.
-Ale to nie oznacza końca randki. -wziął mnie za rękę i poszliśmy do automatów. Kupiliśmy sobie batony, cole i jeszcze jakieś słodycze. Po drodze zgarnął jakiś ręcznik. Usiedliśmy potem bardzo blisko siebie na dnie basenu.
-Dlaczego nie mogłeś sprawdzić kiedy wymieniają wodę? - zapytałam
-To był spontan, chciałem spędzić z tobą romantyczny wieczór, a teraz...
-Teraz też może być romantycznie - powiedziałam i zbliżyłam usta do jego warg. Zaczęłam go namiętnie całować potem ściągać z niego ubrania, robił ze mną to samo. Położyłam się, a on pieścił moje ciało. Nasze wrzaski odbijały się od ścian basenu. Po wszystkim położyłam się na jego ramieniu, ucałował mnie w czoło. Patrzyłam na niego, czułam do niego niewyobrażalnie wiele.
-Kocham cię. – szepnęłam. Louis nie usłyszał, zasnął.

Jessica
Zamiast do siebie do domu, poszłam do Logana, teraz naprawdę potrzebowałam przyjaciela. W Chatce paliło się światło, więc otworzyłam szeroko drzwi i weszłam do środka. Pierwsze co zobaczyłam, to mój uśmiechnięty przyjaciel zapinający spodnie i ktoś wstający z klęczek, z podłogi.
-Kurwa. –przeklęłam gdy dotarło do mnie kim jest ten „ktoś” i co prawdopodobnie robił z moim kumplem. –Powiedzcie mi, że to nie to co myślę. –poprosiłam i zaczęłam wycofywać się z domku.
-Jessica, czekaj! –krzyknął Niall, dobiegł do mnie, chwycił mnie za ramię i z powrotem wciągnął do środka. Usadził mnie na kanapie, gdzie siedział już Logan. Przyjrzał mi się.
-Wyglądasz okropnie. –stwierdził. No tak. Byłam mokra, miałam rozmazany makijaż i zdumienie wypisane na twarzy.
-Dzięki. –westchnęłam i popatrzyłam na przyjaciela. –Od kiedy wy… -spojrzałam na Nialla.  –no, robicie to, cokolwiek to ma znaczyć. Spotykacie się? Od kiedy?
-W zasadzie… -Niall spojrzał na Rudego. –jakoś tak od pogrzebu… Przyszedłem sprawdzić jak sobie radzi. W końcu… Ashley zobaczyła moje zdjęcie w gazecie.
-No tak, ona zawsze wyobrażała sobie zbyt dużo. Chłopak się do niej uśmiechnął a ona już myślała nad imionami ich dzieci.
-Niall mnie rozumie. Pocieszył mnie…
-Skutecznie, jak widzę. –skrzywiłam się.
-Jess, przestań.
-Dobra. –nadąsałam się.  –Kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć?  -zaatakowałam Logana. Wzruszył ramionami. –Super. Po prostu świetnie.
-Jessica. –szepnął Niall. –My naprawdę jesteśmy szczęśliwi.
-Jesteście gejami? –zapytałam głupio. Chłopcy popatrzyli na siebie.
-Chyba. Może. Nie jesteśmy pewni. To pierwsze takie zdarzenie…
-OK, rozumiem. A co na to twoi przyjaciele? –zwróciłam się do Horana, który zaraz się zarumienił. –No tak. Nic nie wiedzą, mam rację?
-Nie chce żeby zespół się rozpadł. A to, że umawiam się z chłopakiem, fanek też nam raczej nie przysporzy. Dlatego nie możesz powiedzieć nikomu. Jasne? –kiwnęłam głową. Niby komu miałabym powiedzieć?
-I jest jeszcze jedna sprawa. –nieśmiało zaczął Logan. –Musisz zostać naszą przykrywką.
-Słucham?
-Już kilka portali zainteresowało się tym, że Niall często wpada w te rejony. A nikt nie może się dowiedzieć, że odwiedza tu chłopaka. Więc będziemy udawać, że odwiedza tu dziewczynę. Ciebie.
-Co proszę?
-Jess, to najlepsze wyjście.
-Dla kogo niby?
-Dla wszystkich. Ty nie będziesz musiała znajdować wymówek żeby nie być z Zaynem, a my pozostaniemy w ukryciu. –powiedział Rudy. Skąd wiedział o Zaynie? Czy aż tak łatwo było mnie odczytać?
-Dobra. –zgodziłam się. Chłopaki uśmiechnęli się i złapali za ręce. –Ale jeśli mamy to zrobić, zrobimy to porządnie.
-Zgadzam się. –poparł Niall. –Musimy być jak najbardziej wiarygodni. Ty- wskazał na mnie. –musisz trochę zmienić garderobę. Przestaniesz przeklinać, przynajmniej przy publiczności. Oboje musimy się nauczyć swoich ulubionych rzeczy, miejsc i tym podobnych. I powinniśmy okazywać sobie trochę uczuć. Pocałunki, uściski i takie tam.
-Okej. –westchnęłam. –Ale ty, musisz wszystkim mówić jaka jestem wspaniała, miła, jak to TY się we mnie zakochałeś i jaka jestem świetna w łóżku. I sorry, ale kilka nocy będziemy musieli spędzać u siebie, żeby chłopaki nie nabrali podejrzeń. Znaczy, oczywiście gdy będziesz u mnie, to tak naprawdę będziesz spotykał się z Loganem. 
-Jesteś cudowna. –uśmiechnął się Niall. –Loguś, na pewno nie masz nic przeciwko?
-Jasne, że mam, ale to jedyny sposób, żeby nasz związek wypalił. –powiedział i czule pocałował blondyna.
-Jess, wpadnij do mnie jutro, okej? –poprosił Niall. –wszystko ustalimy.
-Tylko wcześniej przyjdziesz do mnie. I opowiesz mi wszystko, co  straciłem przez ostatni miesiąc. –z naciskiem powiedział Rudy. Kiwnęłam głową, pomachałam im i wyszłam.

Scarlett
Obudziły mnie krzyki jakiś ludzi. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam nad sobą pięciu policjantów. Kazali nam się szybko ubrać, zakuli nas w kajdanki i wsadzili do radiowozu.
-Wiecie co wam grozi za niszczenie mienia publicznego?- powiedział policjant, który przesłuchiwał nas na komisariacie - Możecie zapłacić grzywnę lub zostać w więzieniu na parę dni. Na razie idziecie do aresztu, zastanowimy się co z wami zrobić.
Trafiliśmy z Louisem do jakiegoś pokoju, usiedliśmy na ziemi.
-Myślisz, że jakbym poprosiła o kawę to by mi ją przynieśli? - zapytałam
-Sprawdzę. - odparł, podszedł do drzwi i zwrócił się do policjanta.
-Panie władzo, można by było prosić o herbatę i kawę z mlekiem?
-Chyba sobie kpisz - skarcił go i zasunął klapkę w drzwiach. Siedzieliśmy tam jeszcze może ze dwie godziny, w końcu przyszedł policjant i powiedział, że wychodzimy. Na dworze czekał na nas Harry. Oczywiście nakrzyczał na nas za to, że musiał po nas przyjechać i pytał co my odwalamy, ale cieszy się, że żyjemy.

Jessica
Chcąc nie chcąc, następnego dnia leżałam na łóżku Nialla i rysowałam, podczas gdy on siedział przy łóżku i zapisywał wszystko o mnie i o nim.
-Musisz mi opowiedzieć wszystko o sobie. Bez owijania w bawełnę. Muszę wiedzieć o tobie wszystko.
-Nie możemy po prostu udawać, że się znamy? –zapytałam z nadzieją. Blondyn pokręcił głową.  Opowiedziałam mu więc całą historię mojego życia, później on odwdzięczył się tym samym.
-Idziemy dziś na randkę. –powiedział blondyn. Rzeczywiście. Za godzinę byłam wystrojona w niebieską sukienkę i szpilki.  Niall wybrał mi ten strój, bo uważał, że jako jego dziewczyna nie mogę być wyzywająca i prowokacyjna jak dotychczas. Poszliśmy do jakiejś eleganckiej restauracji, zamówiliśmy żarcie, chwyciliśmy się za ręce i czekaliśmy aż pojawią się paparazzi . Logan miał dać im cynk. Długo nie musieliśmy czekać. Już za chwilę nasz stolik otoczyła masa ludzi, wypytujących o nową „miłość” Nialla.
-Spotykamy się od niedawana. –uśmiechał się blondyn. –Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia.
-Oczywiście, że tak. –uśmiechnęłam się i pocałowałam Nialla w policzek.

***
Dzięki za 10 000 wyświetleń ! Jeeeee! 
No i za komentarze (chociaż twierdzę, że  powinno być ich więcej)
Nie wstawimy kolejnego rozdziału jeśli nie będzie przynajmniej 40 komentarzy.
Wstawiłyśmy ankietę po prawej, więc jeśli czytacie tego bloga, kliknijcie X
Czytajcie, komentujcie, polecajcie
ENJOY
S - J

środa, 30 maja 2012

Rozdział 10

Scarlett
Cały czas myślałam o Lou i Harrym. Nawaliłam, bo w pewnym sensie zdradziłam Louisa. Bardzo mi na nim zależy i chcę z nim być. Postanowiłam, że muszę spotkać się z chłopakami. Po drodze zastanawiałam się co im powiem. Nic nie przychodziło mi do głowy, ale miałam nadzieję, że gdy ich zobaczę znajdę odpowiednie słowa by im wszystko wytłumaczyć.
 Weszłam bez pukania do ich domu,  Zawołałam Lou i Loczka do salonu i zaczęłam wszystko wyjaśniać.
- Harry strasznie mi głupio…  jeśli cię zraniłam, to przepraszam. Widzisz.. chyba obydwoje wiedzieliśmy że nigdy nie będziemy razem, a z Louisem łączy mnie coś wyjątkowego. – Spojrzałam na Tomlinsona, na jego twarzy wyraźnie pojawił się uśmiech.
-Zauważyłem.. – powiedział Loczek . Myślałam, że zaraz wybuchnie, ale on spokojnie powiedział – Wiem, że  nie jestem bez winy, kompletnie cię olewałem. Na pewno będziecie razem szczęśliwi, jemu naprawdę zależy. -Odetchnęłam.
-Lou, dbaj o nią to świetna dziewczyna. Obydwoje zasługujecie na prawdziwą miłość. – powiedział Harry. widziałam ulgę na twarzy Louisa. W końcu nie wytrzymałby długo bez swojego najlepszego przyjaciela. W tym momencie zadzwonił telefon Louisa i poszedł do innego pokoju, a ja skierowałam się ku wyjściu.
-Nieźle to zaplanowałaś - powiedział Harry
-O co ci chodzi? - odpowiedziałam zszokowana.
-Będziemy teraz udawać przed Louisem, że nic nie stało się tej nocy? Okej..
-Co ty gadasz?! Przecież my nic.. - w tym momencie przypomniałam sobie o czymś ważnym - Odwiozłeś wczoraj Ashley do domu, prawda?
-Ashley z tobą była?
-Żartujesz sobie teraz, tak? Nie mów, że zostawiłeś ją samą w klubie! - wtedy do salonu wszedł Lou.
-Louis, Sky zbieramy się! - powiedział i rzuciliśmy się wszyscy do drzwi.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Przeszukaliśmy cały klub i znaleźliśmy ją, leżała na tyłach klubu, nieprzytomna. Obok niej leżały trzy zużyte strzykawki.


Jessica
Gdy Zayn wyszedł, szybko pobiegłam do Logana przekazać mu dobre wieści. Oczywiście wyraził swoje wątpliwości i po raz setny stwierdził, ze nie za bardzo mu ufa, ale cieszył się razem ze mną.
Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy „Pinky and the Brain” , kiedy do mieszkania wpadł policjant.
-To nie byłem ja i żądam adwokata! –krzyknął z przyzwyczajenia.
-Czy mieszkają tu państwo Wright? –zignorował go policjant. Gdy Logan potwierdził glina kontynuował. –Dwie godziny temu znaleziono i zidentyfikowano ciało Ashley Wright na tyłach klubu XXX. W jej krwi wykryto ponad 3 różne typy narkotyków. Niestety wzięła śmiertelną dawkę. Ashley Wright nie żyje. Musicie teraz jechać ze mną na komisariat i odpowiedzieć na kilka pytań. Wybaczcie, że nie dam wam czasu na przywyknięcie do tej myśli, ale takie są procedury…
   Nie słuchałam dalej. Czułam jakbym rozpadała się na miliony maleńkich kawałeczków. Jak przez sen pamiętam co stało się dalej. Komisariat, szpital, komisariat, kostnica, dom, rodzina Logana, Sky i chłopaki, kostnica, Zayn, mój tata, widok Ashley, ból. Niewysłowiony ból.


Scarlett
Wszyscy zgromadzili się wokół trumny. Nie było wielu osób, ale były te najważniejsze.
Logan i Jessica stali przytuleni do siebie, ze łzami w oczach. Tuż obok stał Zayn, coraz spoglądał czy z blondynką wszystko w porządku. Ja stałam z resztą chłopaków trochę dalej, w końcu najsłabiej znaliśmy Ashley. Nie mogę uwierzyć, że od spotkania w szpitalu minął niecały miesiąc. Tyle się zdarzyło przez ten czas. Inni stali wokół trumny i z przejęciem słuchali pastora. Po ceremonii wszyscy udaliśmy się na stypę.
A przynajmniej mieliśmy się udać.
-Idziemy się nachlać. –szepnęła do mnie Jessica. –upijemy się i będziemy się świetnie bawić.
-Um… A czy my nie jesteśmy na pogrzebie?
-Jesteśmy. –wszedł mi w słowo Logan. –Ale Ashley nie podobałoby się coś takiego. Nie chciałaby żeby kiedykolwiek ktoś był smutny z jej powodu.
Pół godziny później, o 22 ,  z zapasem alkoholu włamywaliśmy się na zamknięty już basen przy X ulicy. Logan i Jess szli wzdłuż siatki ogradzającej budynek i zatrzymali się w miejscu gdzie brakowało drutu kolczastego u góry. Jess zawołała wszystkich po czym przeszliśmy przez ogrodzenie. Następnie Rudy wyłamał zamek w tylnych drzwiach i weszliśmy na basen.
-Co my tu robimy? –zapytał Liam.
-Będziemy pływać. –uśmiechnął się Logan, wziął łyka wódki i zaczął zdejmować ubranie. Jessica już w samej bieliźnie biegła do największego basenu. Bez wahania chłopcy wskoczyli za nią. Stałam na brzegu i nie wiedziałam co robić. Postanowiłam obserwować jak reszta się bawi. W końcu Louis wyszedł z basenu i podszedł do mnie, tak, że stałam tyłem do wody. Zaczął się zbliżać i chciał mnie przytulić, ale nie dałam się.
-Lou, wariacie, jesteś cały mokry!
-Wiem. –uśmiechnął się słodko i pocałował mnie. Najpierw delikatnie i powoli, później nieco mocniej. Za chwilę poczułam, że tracę oparcie. Louis napierał na mnie cały czas mając usta złączone z moimi. Razem wpadliśmy do wody.
-LOUIS!!! –krzyknęłam gdy tylko się wynurzyłam. –ZABIJĘ CIĘ!
-Nie mogłabyś. Jestem taki uroczy. –zaśmiał się i zbliżył do mnie. Objął mnie i znowu pocałował. Długo i namiętnie.


Jessica
Po jakiejś godzinie i kilku flaszkach wyszliśmy z wody i usiedliśmy na suchej podłodze.
-Co  robimy? –zapytał Harry.
-Opalamy się? –zaproponował głupio Niall.
-Gramy w butelkę? –rzucił Lo. Wszyscy się zgodzili, więc za sekundę siedzieliśmy w kółku i wykonywaliśmy nawet najgłupsze zadania.
-Skacz na jednej nodze wokół kółka i krzycz: „Harry to mój pan” –rozkazał Liamowi Loczek. Śmieliśmy się do rozpuku.
-Niall, pocałuj Logana. –wyzwał go Liam, bo blondyn śmiał się z niego najbardziej.
-Nie ma opcji! –zaczął protestować  mój przyjaciel.
-Musicie! –zaczęli śmiać się chłopcy. W końcu z niechęcią, chłopaki dali sobie szybkiego buziaka, po czym zaczęli wykrzywiać się i płukać usta wódką.
-Stój nago przez 5 minut. –kazał Harry’emu Niall.
-Nie ma sprawy. –uśmiechnął się z pewnością Harold, zdjął majtki, rzucił do Louisa i puścił mu oczko. Wszyscy zaczęli się śmiać i komentować ciało Harry’ego.
-Przydałoby się zrzucić trochę tłuszczyku, co?
-Mógłbyś się podgolić tu i ówdzie…
-Dobra dupa.
Na szczęście 5 minut minęło szybko i nie musiałam przyglądać się Loczkowi.

Scarlett
-Muszę już wracać, rodzice będą się zastanawiać gdzie jestem. –powiedziałam.
-Kurwa! –krzyknęła Jess. Wszyscy na nią spojrzeli. –Mój ojciec jest w domu! –dokończyła i zaczęła się ubierać. Chcąc nie chcąc reszta też chwyciła swoje ciuchy.
-Jestem jeszcze mokra! –poskarżyłam się.  Louis podszedł do mnie i wręczył swoją koszulkę. Zdjęłam sukienkę i założyłam bluzkę, która sięgała mi nad kolano.
-Dzięki. –uśmiechnęłam się. Później wszyscy wsiedliśmy do samochodu chłopaków, którego prowadził jedyny trzeźwy –Liam.  Najpierw odwiózł Jessicę i Logana, potem mnie. Wysiadłam z auta, pożegnałam się z chłopakami i weszłam do domu.
-Gdzieś ty była?! – czepiła się matka.
-Na pogrzebie, przecież mówiłam.
-I wracasz z niego w samej bluzce, w dodatku męskiej? I w rozmytym makijażu? Pijana? Z kim byłaś?
-Mamo! Po pogrzebie wszyscy poszliśmy na basen…
-Słucham?! Po pogrzebie na basen? Oszaleliście? To pewnie pomysł tych twoich przyjaciół, ty nigdy byś nie wpadła na coś tak głupiego. Ale koniec z tym. Masz szlaban. Na miesiąc. Nie wychodzisz nigdzie, tylko do szkoły!

                                                        ***
Dziękujemy za 8000 wyświetleń! Łuhhuu ! Jesteście super!
I za ponad 20 komów. Myślicie, że dacie radę dobić do 30 ? Mamy nadzieję! :)

KOMENTUJCIE, polecajcie, czytajcie :D 
ENJOY
S - J 

środa, 23 maja 2012

Rozdział 9


Scarlett
Zdjęcia Nialla zajmowało całą stronę. Całował się na nim z jakąś brunetką. Co za debil! Myślałam, że kręci z Ashley! Ciekawe czy ona widziała już artykuł. Zadzwoniłam do niej, po kilku minutach odebrała, ale usłyszałam tylko szloch. Przeczytała.
-Um, Ash? Może… Może wyjdziemy dziś gdzieś razem?
-Nie mam ochoty. Śpię. –powiedziała.
-Będę u ciebie za pół godziny, ogarnij się. –powiedziałam i szybko się rozłączyłam zanim ta zdążyłaby coś powiedzieć. Szybko założyłam czarną sukienkę i czerwone szpilki. 30 minut później stałam już w pokoju Ashley. Ona leżała na łóżku z zaczerwienionymi oczami.
-Ogarnij się. –rzuciłam ostro. Ruda wstała i poszła do łazienki, ja w tym czasie wybrałam jej ciuchy. Za chwilę byłyśmy w klubie. Wyciągnęłam ją na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Niedługo zaczepił ją jakiś chłopak. Chyba ją znał. Zostawiłam ich samych, usiadłam przy barze i zamówiłam drinka.
-Sky, idę z Tonym się przewietrzyć. –powiedziała słodko Ashley, gdy pojawiła się przy mnie. Siedziałam i sączyłam drinka, kiedy usłyszałam znajome głosy.
-Ale laska!
-Brałbym, brałbym! –odwróciłam się z zamiarem opieprzenia autorów tekstu, ale zobaczyłam, że to Zayn i Harry! 
-Idioci. –mruknęłam z uśmiechem.
-Co tu robisz? –zapytał Harold.
-Uważaj, bo Louis pomyśli, że go zdradzasz. –rzucił Zayn.
-Ha-ha. Jestem tu z Ash, chciałam ją rozerwać.
-A gdzie ona jest?
-Wyszła nabrać troch świeżego powietrza. I zostałam sama. –pomachałam im przed oczami pustym kieliszkiem.
-Barman! 3 razy Bloody Mary!
-Nie za mało w tym procentów? –zapytałam z ironią.
-Chcę się dziś nawalić –wzruszył ramionami Zayn.
-W takim razie ja nie piję. –stwierdził Hazza.

Ashley
Oparłam się o zimny mur i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Może małe co nieco? –Tony pokazał mi małą torebeczkę z białym proszkiem. To od niego zaopatrywałam się w tamtym roku.
-Dlaczego myślisz, że jest mi to potrzebne? Zerwałam z tym.
-Jesteś smutna, a to cię rozweseli. –uśmiechnął się kpiąco.
-Dobra, dawaj. –powiedziałam zrezygnowana.

Scarlett
-I've got the power ! –darłam się na cały głos.
-Hey yeah heh! –wtórował mi pijany Zayn. Harry stał obok i przyglądał nam się rozbawiony.
-Może czas do domu? –zaproponował.
-Noc jeszcze młoda! –krzyknęłam mu w twarz i uwiesiłam się na nim, bo wszystko zaczęło wirować.
-Wam chyba już wystarczy. –pokręcił głową. –Jedziemy.
-Nie! –krzyknął Zayn. –Muszę iść.
-Co? Gdzie?
-Do blJeblblss –wybełkotał i wybiegł z klubu. Harry uniósł brwi, ale nic nie powiedział. Wziął  mnie na ręce i zaniósł do samochodu.

Ashley
Wszystko kręciło się dookoła. Śmiałam się sama do siebie. Kilka różowych pingwinów tańczyło tango, a zielone jednorożce żarły trawę. Znowu pochyliłam się nad proszkiem.
-Wystarczy ci. – powiedział Tony.
-Wsiadaj na jednorożca i wypierdalaj! –zaśmiałam się i wciągnęłam kolejną kreskę.

Jessica

I was cryin' when I met you
Now I'm tryin' to forget you
Love is sweet misery
I was cryin' just to get you
Now I'm dyin' cause I let you
Do what you do - down on me 

-Co do kurwy? - Poderwałam się z łóżka. Spojrzałam na zegarek. 3 nad ranem. Co jest z ludźmi? Wkurzona wyjrzałam przez okno. Ja pierdolę. Zayn. Zayn Malik śpiewał pod moim domem jedną z moich ulubionych piosenek Aerosmith. Postanowiłam go zignorować.


Now there's not even breathin' room
Between pleasure and pain

Wściekła, wyszłam z łózka, zbiegłam po schodach i wyszłam na zewnątrz.
-Zayn?! Przestań do cholery! –krzyknęłam. W końcu zamilkł. Przyjrzałam mu się. Był pijany.
-Ale… Jess… Zależy mi na tobie…- bełkotał. Chwyciłam go za ramię i wpuściłam do domu.
-Przestań. Nie chcę tego słuchać. Nie wiem jak tu dotarłeś, ale nie będziesz wracał sam, pijany do domu. –oznajmiłam i zaprowadziłam go do jednego z wielu pokoi gościnnych. Od razu rzucił się na łóżko.
               
Scarlett
Otworzyłam oczy i zobaczyłam loki. Mnóstwo loków. Miliony loków.
Kurza melodia!
Wstałam szybko i zgarnęłam ciuchy. W drodze do wyjścia zerknęłam na zegarek, dochodziła 4:30.
Złapałam taksówkę i pojechałam do domu. Przez całą drogę myślałam o Harrym. Czy ja się z nim przespałam? Nie pamiętam nic z poprzedniej nocy, oprócz tego, że piłam z Zaynem. Cicho weszłam do swojego pokoju i poszłam spać.

Jessica
Siedziałam w kuchni i czytałam książkę.  Nagle do pokoju wszedł Zayn. Zobaczyłam jego minę. Musiał mieć mocnego kaca.
-Trzymaj. –powiedziałam i podałam mu butelkę wody. Wziął ją i uśmiechnął się z wdzięcznością. Nie odwzajemniłam uśmiechu.
-Eee. No… Przepraszam za wczoraj. Byłem pijany i …
-I postanowiłeś śpiewać pod moim domem. –dokończyłam.
-Przepraszam. –spuścił głowę.
-Dlaczego to zrobiłeś? –widząc jego minę dokończyłam –Upiłeś się?
-Bo byłem zdenerwowany. Bo nadal jesteś na mnie zła.
-Ty byś nie był?
-Ej, nawet nie dałaś mi wytłumaczyć. To ONA pocałowała MNIE. Harry zaczepiał ją, więc chciałem ją ratować, a ona właśnie zmyślała mu, że ma chłopaka. I gdy przyszedłem, pocałowała mnie. –powiedział i zamilkł. Próbowałam to ogarnąć. Harry dowalał się do Liz, która pocałowała Zayna, żeby tamten się odpierdolił. Czyli to nie jest wina Zayna? Podniosłam głowę. Chłopak patrzył na mnie i widząc mój wzrok chciał się chyba odezwać, ale nie pozwoliłam mu.
-Cicho, jeszcze nie wiem czy ci wybaczyć.
-Słucham? –zdziwił się. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Sorry, że cię osądzałam –powiedziałam.
-Słusznie. –wzruszył ramionami. –Następnym razem daj mi wszystko wyjaśnić.
-Następnym razem? –uniosłam brwi.
-Miejmy nadzieję, że go nie będzie, ale…
-Nie pogrążaj się. –pokręciłam głową.
-Czyli między nami wszystko w porządku? –zapytał z nadzieją.
-Nic nie łączy ciebie i Liz? –chciałam się upewnić.
-Zupełnie nic. Dla mnie istniejesz tylko ty.- uśmiechnął się.
-Dobra, między nami w porządku. –powiedziałam, a on przysunął się do mnie i pocałował delikatnie. Objęłam go i odwzajemniłam pocałunek.


Ashley
Obudziłam się na tyłach klubu. Obok mnie leżała moja torebka, a w niej narkotyki i karteczka:
„ Kasę oddasz później, zabaw się” Tony .
„Ciekawe czy będzie później” –uśmiechnęłam się do siebie i wyjęłam trzy strzykawki. Odpakowałam je i wstrzyknęłam je sobie. Wszystkie na raz. Odpłynęłam. Ostatnie co czułam to ulga. Wielka ulga.
‘Mam nadzieję, że on będzie szczęśliwy’. 

                                                                     ***
Dzięki za 20 komentarzy ! :D  I za ponad 6500 wejść <3
+chcemy więcej!
Trochę zmian na blogu , więcej zdjęć, mniej administratorów :) 
Takie życie :D 
(Sky: Ash, jesteś guuupiaa!)
(Jess: Ch ci w D ! +ch jest w alfabecie, xoxo) 
(I tak cię kochamy <3 ) 

Czytajcie, komentujcie, polecajcie
S - J 

niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 8


Scarlett
Gdy jechaliśmy taksówką Louis pocałował mnie, na początku jakby pytająco. Gdy odwzajemniłam pocałunek zaczął całować mnie odważniej. Muskał ustami moją szyję i wargi. W drodze do jego pokoju, całowaliśmy się coraz namiętniej i ściągaliśmy ze siebie ubrania. Louis traktował mnie ostrożnie i delikatnie. Nie za dużo pamiętam z tej nocy bo byłam nieźle wstawiona, ale na pewno tego nie żałuję.
Obudziłam się nagle, jakby mnie ktoś uderzył. Pokój Louisa? Łóżko? Kurza melodia! Zerwałam się z łóżka, wymacałam sukienkę i ubrałam się w rekordowym tempie, co chwilę spoglądając na niego. Jeszcze spał. Zbiegłam szybko na dół po schodach. W kuchni zobaczyłam Harrego.
-Co tu się dzieje?!– krzyczał Loczek.
-Harry uspokój się – powiedziałam, wtedy Lou zszedł na dół i przytulił mnie od tyłu.
-To chyba nie dzieje się naprawdę! Jak mogłeś mi to zrobić, myślałem że jesteśmy przyjaciółmi. – powiedział z pogardą w głosie Harry.
- Dobrze wiedziałeś że mi się podoba, a poza tym nie brałeś jej na poważnie.
-Nie wiesz tego.
-Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny. Z żadną nie jesteś dłużej niż miesiąc. Tylko się nimi bawisz. – Harry nic nie odpowiedział tylko wyszedł, trzaskając drzwiami swojego pokoju na górze. Nie wiedziałam jak się zachować, postanowiłam po prostu wyjść. Gdy Louis zobaczył co zamierzam zrobić zatrzymał mnie.
-Scarlett, chcę abyś wiedziała, że dla mnie to nie była jednorazowa przygoda.
-Wiem, że nie jesteś taki..
-Żałujesz, że to zrobiliśmy?
-Nie. – odpowiedziałam. Skomplikowałam sobie życie. Nawet jeśli chce spotykać się teraz z Lou, będziemy czuli się winni z powodu Harrego. Czuję się źle, ale wcale nie tak bardzo, w końcu Loczek podrywał tą blondynkę na moich oczach. Wcale nie jest ode mnie lepszy.
Postanowiłam jak najszybciej stamtąd wyjść . Musiałam sobie wszystko przemyśleć.
-No to na razie. – powiedziałam.
-Nie tak szybko. - odpowiedział. Złapał mnie za rękę przyciągnął do siebie i pocałował na pożegnanie.

Jessica
Kac, ból głowy, mdłości. Obudziłam się około 10. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Zachciało mi się płakać. Zacisnęłam zęby i nie pozwoliłam płynąć łzom. Przy moim łóżku siedział Logan.
-Siedziałeś tu całą noc? –zapytałam.
-Nie, przyszedłem niedawno, sprawdzić czy wszystko okej.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.
-Dzięki za… za wszystko –uśmiechnęłam się.
-Spoko. –odwzajemnił mój uśmiech, ale zaraz spoważniał. –Więc może powiesz mi co się stało na imprezie?
-Kurwa, od czego mam zacząć? Byliśmy na imprezie, tańczyliśmy i w ogóle wszystko gra. Siadam na sofie, bo nogi mi odpadają, Zayn gdzieś znika. Za 10 minut przybiega do mnie Harry i mówi, że wie ze to dla mnie trudne, ale Zayn ma chyba kogoś na boku. No i, kurwa, rzeczywiście. Stoi obok jakiejś dziwki i z nią gada. Nosz, ja pierdolę, nie mam mu za złe gdyby gadał. Ale Styles, powiedział, że całowali się na jego oczach!
Dasz wiarę? No to znalazłam ciebie i potem to wiesz…
-A nie pomyślałaś, że Harry kłamał?
-Ja naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Przecież nie byłam z Zaynem parą. Przynajmniej nie oficjalnie. Niczego sobie nie obiecywaliśmy, ale , kurwa, myślałam, że znaczę dla niego trochę więcej.
-Hej, on na ciebie nie zasługuje. Nie wiem czy ktokolwiek na ciebie zasługuje. Chyba tylko jakiś pieprzony książę z Nibylandii. –zaśmiał się. Nic nie powiedziałam, tylko przytuliłam go. -Wiesz, że i tak będziesz musiała z nim porozmawiać? –zapytał.
-Hm, jasne. –mruknęłam. –Nie wiesz gdzie mój telefon? –spytałam, a on podał mi go z szafki nocnej obok.
-Sorki, ale wyłączyłem go. Dzwonił kilka razy, a ty spałaś więc…
-Spoko. Włączysz go? A ja się ogarnę. –powiedziałam, bo nadal leżałam w łóżku. Logan znał hasło do mojego telefonu. Nie było to dla nas dziwne, w końcu mówiliśmy sobie o wszystkim. Już za kilka minut byłam umyta i ubrana. Założyłam krótką, sukienkę, skórzaną kurtkę i glany. Na ręku miałam kilka metalowych bransoletek, w uszach po kilka kolczyków. Logan w ciszy podał mi telefon.
47 nieodebranych połączeń od ZAYN.
14 wiadomości od ZAYN
Jak na zawołanie telefon znów zadzwonił. Tym razem odebrałam go.
-Halo?
-Jess? –Zayn był zdziwiony tym, że się odezwałam.
-Mhm. –zdołałam tylko wykrztusić. Łzy znowu cisnęły mi się do oczu, ale opanowałam się.
-Proszę, musimy porozmawiać.
-Dobra. –powiedziałam tylko.
-Yyy. –speszył się trochę. –Mogłabyś tu przyjechać? To znaczy, do mnie? Proszę.
-OK, kiedy? –zapytałam chłodno.
-Za godzinę? O której ci pasuje, naprawdę. Cieszę się, że się zgodziłaś… Bo to…
-Do zobaczenia. –przerwałam mu i rozłączyłam się.

Ellie
Siedziałam na kanapie w mieszkaniu chłopców, obok Zayna, który był cały w nerwach. Poznałam już ich, w końcu siedziałam tu około 2 godzin. Brunet chciał mieć pewność, że będę przed przyjściem Jessici. Wiedziałam już co nieco o ich związku, Zayn był dosyć rozmowny gdy się denerwował. W końcu, dzwonek do drzwi. Otworzył któryś z chłopaków, bo za chwilę, w pokoju pojawiła się blond dziewczyna. Wyglądała niesamowicie. Długie, blond loki, czerwona sukienka, glany i zacięta mina. Zayn wstał i podszedł do niej. Mnie nie zauważyła. Chłopak nie wiedział co zrobić, chciał chyba ją przytulić, ale dziewczyna odsunęła się.
-Dzięki, że przyszłaś. –powiedział.
-Nie dziękuj, kurwa, bo nie wiesz co z tego wyniknie. –rzuciła oschle.
-Chcę ci wszystko wyjaśnić… Harry nie …
-Całowałeś się z jakąś dziewczyną czy nie?
-No tak, ale …
-Więc dla mnie wszystko jasne. –powiedziała wściekła, odwróciła się na pięcie i ruszyła ku wyjściu.
-To nie jego wina! –odezwałam się. Jessica odwróciła się i spojrzała na mnie przenikliwie. Na jej twarzy pojawiło się zdumienie. Ale nie na długo. Ustąpiło miejsca złości.
-Ja pierdolę! –krzyknęła. –Postanowiłaś tu wrócić?! –nie wiedziałam o co jej chodzi. Wiedziała o moim wyjeździe do USA? –Znalazłaś już sobie nowych kumpli? Zajebiście, gratuluję. Mam nadzieję, że nie zostawisz ich tak jak kiedyś mnie, Liz. – dokończyła cicho i wyszła.
LIZ. Nikt tak na mnie nie mówił odkąd…
-Jak ona ma na nazwisko? –spytałam  ostro bruneta, którego zamurował występ dziewczyny.
-Ward. Jessica Ward. –powiedział głucho i opadł na kanapę.
-No to mamy przejebane. –westchnęłam.

Jessica
-Elizabeth? TA Elizabeth? Ja pierdolę. Liz? Twoja przyjaciółka, która zostawiła cię samą po odejściu matki?  Ta Liz, która wyjechała do USA? Bez żadnego wyjaśnienia?
-Tak, Logan, coś jeszcze? –warknęłam na niego.
-Nie, spoko, upewniam się tylko. Ale serio? To ta dziewczyna Zayna? Znaczy, w ogóle jego dziewczyna? Wyjaśniliście sobie wszystko?
-Nic. NIC KURWA! –krzyknęłam. –Nic, bo mnie zamurowało. Totalnie. Skąd ona się tam wzięła? Pięć lat. Pięć pieprzonych lat.
-Hej, dzięki niej poznałaś mnie! –zaśmiał się Logan.  Zmroziłam go wzrokiem. –To prawda. –usprawiedliwił się. Fakt. Po tym jak mamusia zostawiła mnie i mojego ojca, musieliśmy się przeprowadzić. Na całe szczęście zamieszkałam obok Logana. Gdyby nie on, nie wiem co bym teraz robiła. Byłabym pewnie jakąś zblazowaną nastolatką, oskarżającą wszystkich o wszystko. Ale Logan pokazał mi, że warto czasem przestać się zamartwiać. To on zaprowadził mnie na pierwszą manifę, razem kupowaliśmy glany, rozwieszaliśmy plakaty.
-I bardzo się cieszę –powiedziałam. –Ale nie chcę żeby ona znowu wracała.
-Weź, zdecyduj się czego chcesz, do kurwy nędzy. –powiedział, a ja spojrzałam na niego z podziwem.
-Świetny pomysł. –uśmiechnęłam się.

Ellie
-Byłyście przyjaciółkami ?! –Zayn spojrzał na mnie z niedowierzaniem. W sumie tomu się nie dziwię.    Ona- piękna, tajemnicza blondynka. Ja –wesoła, zakręcona brunetka. Jeśli teraz miałybyśmy się przyjaźnić, to chyba tylko w alternatywnym wszechświecie.
-I to jakimi. „Wszędzie i na zawsze razem, choćby nie wiem co.” –zacytowałam nasze ulubione kiedyś powiedzonko.
-Co się stało?
-Przeprowadzka. Ona chyba nadal ma mi to za złe.
-Dlaczego? To chyba nie był twój wybór.
-Nic jej nie powiedziałam, ani słowa. Wtedy myślałam, że pożegnanie byłoby zbyt bolesne. Teraz wiem, że przez to, że nie pożegnałam się cierpiałam bardziej. No i jeszcze wtedy, miała różne problemy. Jej rodzice cały czas się kłócili.
-Nawet się rozstali.
-Serio? –zdziwiłam się. –Fajna ze mnie przyjaciółka, co?
-Nie obwiniaj się…
-Na to i tak już za późno. Ale… Opowiedz mi o niej. –poprosiłam. Uśmiechnął się smutno.
-Jessica… Ona… Jest wyjątkowa. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. -pokręcił głową.- Jej nie da się opisać. Słowa to za mało. 

                                                                  ***
STO LAT! Dziś urodziny ma jedna z nas, autorek tego bloga - Ashley. 
Spełnienia marzeń, zdrowia, szczęścia i czego sobie tylko życzysz! :* <3 

Jess: Jestem zmartwiona malejącą liczbą komentarzy pod postami. Ustalmy: 
PRZECZYTAŁAŚ/EŚ = ZOSTAWIASZ KOMENTARZ

Czytajcie, komentujcie i polecajcie :)
ENJOY
S - A - J 

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 7


Scarlett
W poniedziałkowy ranek, gdy weszłam do szkoły i skierowałam się do swojej szafki nie zobaczyłam czekającej tam zwykle Emmy. Na końcu korytarza zobaczyłam głośno śmiejących się Ashley, Jessicę i Logana. Podeszłam do nich. Obok nich wyglądałam jak z innej bajki. Ich rozmowa natychmiast ucichła.
-Cześć. –powiedziałam jak gdyby nigdy nic.  Zobaczyłam ich zdziwione obojętne miny.
-Yyy, powinienem iść do klasy. –rzucił od razu Logan.
-Idę z tobą. – zmierzyła mnie wzrokiem i poszła za nim. Chyba mnie bardzo lubili. Ashley spuściła wzrok i nieśmiało powiedziała:
-No hej.. Nie zwracaj na nich uwagi, oni traktują tak prawie wszystkich. – chciałam odpowiedzieć, ale przerwał mi głos z radiowęzła: „ Scarlett Stevens, Ashley Wright, Jessica Ward, Logan Wright oraz Victor Clark proszeni są do gabinetu dyrektora”.

Jessica
-Przynajmniej matematyka nam się spali –zaśmiałam się. To nie była moja pierwsza wizyta w gabinecie dyrektora. Lądowałam już tu za fajki, graffiti, nielegalne manify albo wagary. Większość tych rzeczy robiłam z Loganem, więc i on często tu bywał. Dla Ashley i Scarlett to nowość. One nigdy nie pakowały się w kłopoty. Były strasznie zdenerwowane tą wizytą. Victor głupio się uśmiechał.
-I dobrze. –potwierdził mój przyjaciel. Dziewczyny popatrzyły na nas spode łba.
-To nie jest śmieszne. –powiedziała Scarlett. W tym momencie wszedł dyrektor.
-Witam.
-Joł ! –przywitał się Logan.
-What’s up? –zaśmiałam się.
-Was witam ponownie. –spojrzał na mnie i Logana dyrektor. –Czy wiecie dlaczego tutaj jesteście?
-No raczej. Victor zepsuł nam Bal.  –powiedziała Scarlett.
-Chyba ty i ten twój goguś! –to takie zabawne, że Victor nazwał swoim przezwiskiem Harry’ego.
-Cisza! –krzyknął dyrek. –Wszyscy zakłóciliście przebieg Balu Jesiennego. Zostajecie zawieszeni w prawach ucznia. Na tydzień.
-Co? Panie dyrektorze! W tym tygodniu są rozgrywki! –Jak ja go nienawidzę. Jego głupota aż boli.
-W takim razie, tylko wasza czwórka zostaje zawieszona.
-Super! Tydzień wolnego! –krzyknęliśmy na raz z Loganem.
-To niesprawiedliwe! –wrzasnęła Ashley.
-Możecie wyjść. –zignorował ją dyrcio. Kolejne zawieszenie, ale na mnie nie robiło to wrażenia. Przynajmniej będę miała więcej czasu żeby przygotować się na bankiet, na który zaprosił mnie Zayn. Harry pewnie zaprosił pomponiarę, więc się spotkamy.

Scarlett
Na przyjęciu zjawiliśmy się po 17. Same szychy. Nikogo nie znałam. Menadżerowie, biznesmeni itd. Harry od razu zaczął gadać z jakąś blondyną... Trochę się wkurzyłam, bo w końcu przyszedł tu ze mną. Liam i Niall rozmawiali z  jakimś facecie w garniturze. Zakręciłam się po pomieszczeniu, obczaiłam co jest i jak, pogadałam z jakimiś ludźmi i podeszłam do kumpli.
-Kim jest ta blondyna? – zapytałam Zayna, Jess i Lou.
-Nie znamy jej. – odparł Zayn
-Wgląda na dziwkę. -oznajmiła J. Chłopcy uśmiechnęli się, ja spojrzałam na nią karcąco. –Tylko mówię.
-Harry zawsze się tak zachowuje? –zapytałam.
-Tak, czyli jak?
-Zaprasza dziewczyny, a potem olewa.
-Czasami. –potwierdził moje obawy. Mam szczęście do chłopaków. Co ja mam w głowie? Trafiam na samych debili.
-Olej go. –mądrości panny Jess.
-To jak olać globalne ocieplenie. –zażartowałam.
-Ja tam idę zapalić –powiedział Zayn.
-Idę z tobą - powiedziała Jess i złapała chłopaka za rękę. Uniosłam brwi. W odpowiedzi blondyna wypięła mi język. Baaardzo wymowne.

Jessica
-Trzymaj. -Wręczyłam Zaynowi paczkę papierosów. –Zrobiłam ci własną, bo odkąd odkryłeś moje fajki, cały czas mi je podkradasz.
-Uznaj to za komplement. –uśmiechnął się. –O, mam jeszcze jeden. Fajnie dziś wyglądasz. – Miałam na sobie krótką, błyszczącą sukienkę i szpilki. Długie loki zostawiłam rozpuszczone.
-Dzięki. Ty też niczego sobie. –Zayn założył zwykły garnitur a i tak wyglądał świetnie.
-Co masz napisane? –To chyba była jedna z ulubionych zabaw Malika.
- „Do what you want” . Ty?
- „Do it, now” –zaśmiał się. –Chyba posłucham. –powiedział i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się. Całowaliśmy się chyba jeszcze kolejne 5 minut, po czym przywołałam go do porządku.
-Chociaż to uwielbiam, myślę że powinniśmy wracać na salę. –Jak grochem o trampolinę. Zayn zaczął całować mnie po szyi.
-Jeszcze chwilę –mruknął między pocałunkami.
-Koniec. –zaśmiałam się, chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam na salę.

Scarlett
-Niezła stypa, nie? – powiedział Louis po ich wyjściu.
-Gdyby chociaż Harry, zwracał na mnie trochę uwagi. –westchnęłam.
-Musisz przywyknąć jeśli chcesz się z nim spotykać. – powiedział jakby z żalem w głosie.
- Nie spotykamy się. Po prostu zaprosił mnie tu, a ja się zgodziłam. Chyba wcale nie traktujemy się poważnie. –po tym zdaniu Lou uśmiechnął się.
Staliśmy w ciszy, dopóki nie dołączyli do nas Jessica i Zayn. Mówiąc szczerze, chłopak nie wyglądał na szczęśliwego.
-Nudy. –spojrzał z wyrzutem na Jess. Ta uśmiechnęła się tylko szeroko. Nadal nie rozumiałam co było między tym dwojgiem. Widać było, że Zayn szalał za tą blondynką. A ona? Nigdy nie wiadomo było o czym myśli lub co czuje Jessica.
-Musimy tu siedzieć? Nie możemy się zerwać? – zapytała.
-To by było niegrzeczne. –wytknęłam jej.
-Niegrzecznie to jest udawać. Udawać, że chcesz tu być.
-Mamy po prostu wrócić do domu? – zapytał Lou.
-Kto mówił o domu? Znam pewne miejsce. – powiedziała i wyciągnęła z torebki telefon. –Logan? Jestem na totalnej stypie razem z pomponiarą i szpitalnym zespołem, musisz nas stąd zabrać. Tak, może być. Wpadniesz jeszcze do domu po moje glany? Jestem w szpilkach. Tak, w szpilkach, Lo, nie musisz się śmiać. Przyjedź czymś większym i weź Ashley ze sobą. Dzięki, dozo.
-Pomponiara? –zapytałam.
-Szpitalny zespół? –zmarszczył brwi Lou.
-Jesteś pomponiarą, przykro mi, i tak, przecież poznaliśmy się w szpitalu. Nie wiem czy gdybym powiedziała One Direction mój przyjaciel wiedziałby o co chodzi.
-A gdzie chcesz nas zabrać?
-Ktoś musi wam pokazać jak wyglądają prawdziwe imprezy. –uśmiechnęła się łobuzersko. – Chodźcie. Zgarnęliśmy po drodze jeszcze Nialla, Liama i Harry’ego. Loczek z trudem oderwał się od swojej towarzyszki. Widziałam jak dawał jej swój numer.


Ashley
Jechaliśmy wzdłuż szarych bloków. Logan zatrzymał samochód pod jednym z nich. Byliśmy tu już tysiące razy. Nikt niewtajemniczony nie znalazłby tego miejsca. Wszyscy wysiedli. Logan i Jess ruszyli przodem. Weszliśmy do środka i znaleźliśmy się w samym środku imprezy. Sofy po prawej, bar po lewej, DJ i parkiet na samym środku. Dookoła tłum ludzi. Podeszliśmy do baru.
-Siema! –krzyknął do nas barman. –Dawno was tu nie było.
-Hej Bob. –uśmiechnęła się Jessica. Barmana poznaliśmy już dawno, był naszym dobrym kumplem. Był tylko trochę starszy od nas, miał 21 lat. –Byliśmy tu tydzień temu!
-No mówię, że dawno. Przyprowadziliście towarzystwo? –zmarszczył brwi na widok chłopców i pomponiary. –Ty J. też wyglądasz inaczej.
-Była na bankiecie. –wyjaśnił Logan. Widząc minę Boba zaśmiał się. –Nie pytaj.
-Oni są spoko. –wstawiłam się za nimi. Za chwilę już wszyscy mieliśmy jakiś podejrzany alkohol w dłoniach.
-Często tu bywacie? –zapytał Niall.
-Zbyt często. –uśmiechnęłam się. –Ale to ekstra miejsce. Umiesz tańczyć?
-Pewnie, dlaczego… - chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. Świetnie się bawiłam.

Scarlett
Harry znowu gdzieś się ulotnił. Logana też nigdzie nie było widać. Niall tańczył z Ashley, Jessica z Zaynem, a ja z Louisem i Liamem siedzieliśmy na sofie i piliśmy drinki. Nagle podeszła do nas jakaś dziewczyna.
-Może zatańczymy, hmm? –zwróciła się do Liama.
-Jasne, czemu nie. –uśmiechnął się i poszedł na parkiet.
-A my będziemy tu siedzieć? Nie ma mowy, Scarlett, zatańczysz? –nie czekając na odpowiedź, chwycił mnie za rękę i poprowadził na środek Sali. Akurat gdy dotarliśmy na miejsce puścili jakiś wolny kawałek. Bez zastanowienia objęłam go za szyję i przytuliłam się do niego. Co jakiś czas spoglądałam w stronę Harry’ego, znowu gadał z jakąś dziwką. Tym razem brunetką. Viva la różnorodność. Nie obchodziłam go. Postanowiłam więcej nie zwracać na niego uwagi. Nagle Lou szepnął mi do ucha. -  Może pojedziemy do mnie?
Wiedziałam co z tego wyniknie, ale i tak się zgodziłam.

Ellie
Siedziałam na tej imprezie już 2 godziny, od kilkunastu minut dowalał się do mnie jakiś cham.
-Hej, Harry, możesz iść do baru i sprawdzić czy cię tam nie ma?
-Wolę zostać z tobą i lepiej cię poznać. –W tym momencie, podszedł do nas jakiś brunet.
-Chłopie, ogarnij się. Jej chyba nie podoba się twoje towarzystwo.
-Znacie się? –zapytał lokowany debil.
-Tak! To mój chłopak, więc lepiej znikaj! –zawsze wciskałam chłopakom taki kit, gdy miałam ich dość.
-To wy jesteście razem?! –nie wiedziałam, dlaczego aż tak go to szokuje. Żeby rozwiać wątpliwości, pocałowałam „swojego chłopaka”. Był zszokowany.
-Co do…
-ZAYN?!  Jesteś jej chłopakiem? –kurwa, znali się. Wpadka miesiąca. –Jak mogłeś zrobić to Jessice? Myślałem, że coś do niej czujesz!? –On ma dziewczynę? Harry, nie czekając na wyjaśnienia, zerwał się z miejsca i gdzieś poszedł. Zaczęłam przepraszać Zayna.
-Sorry, że tak wyszło. Chciałam tylko... –nie wiedziałam co powiedzieć. –Twój kolega dowalał się do mnie, miałam go dość. Nie miałam pojęcia, że go znasz i masz dziewczynę.
-Właściwie to nie jest jeszcze moją dziewczyną, więc jeśli Harry wszystko jej powie, raczej nie mam u niej szans. –Poczułam się strasznie głupio.
-Jeśli chcesz, mogę wszystko jej wyjaśnić, oczywiście jeśli tobie nie uwierzy.
-Dzięki. –rzucił krótko.

Jessica
Co kurwa?! Zayn walił na dwa fronty?! Nie mogłam w to uwierzyć. Ale Harry pomimo wielu wad, nie kłamie. Miałam dość.
-Logan, odwieź mnie do domu. –rzuciłam do przyjaciela. Bez żadnych pytań, wyciągnął kluczyki i razem skierowaliśmy się do wyjścia. Drogę zastąpił mi Zayn. Za nim stała jakaś brunetka. Pewnie jego dziewczyna.
-Jess, czekaj! To nie tak jak myślisz! –Ja pierdolę, niech żyje oryginalność! Ten tekst słyszałam już miliony razy.
-Spierdalaj. –krzyknęłam. Ale on nie odpuszczał.
-Daj mi chwilę, porozmawiajmy.
-Nie widzisz, że nie chce z tobą rozmawiać?! – wrzasnął Log, popchnął go, chwycił mnie za rękę i wyszliśmy.

                                                                        ***
Po pierwsze dziękujemy za wejścia i komantarze :) Kochamy was <3 

Jeśli chodzi o perspektywy, to zostawiamy 3 główne (Scarlett, Ashley i Jessica) i zależnie od potrzeb będziemy czasem dodawać inne. 

Od Jessici: Zauważyłam śmieszną sprawę. Na bloga wchodzi dużo osób, czyta, wypełnia ankiety, ale nie zostawia komentarzy! Np. W ankiecie o perspektywie wzięło udział aż 35 osób! A komów tylko 15. Smutno mi. 
Od Scarlett: I przepraszamy, ze dosyć rzadko dodajemy rozdziały, ale piszemy je i poprawiamy, a poza tym mamy życie, a to zajmuje trochę czasu. :) 

Jeszcze jedno. Czy chcielibyście twitcama z autorkami bloga? Piszcie w komentarzach :D 

Czytajcie, komentujcie,obserwujcie i podziwiajcie.                                                       ENJOY :)                                                                                                                       S - A - J